czwartek, 26 lipca 2012

Co z tym Śląskiem?

gazetawroclawska.pl
Wygrana 2:0 w pierwszym meczu, 2 gole strzelone w weekend Benfice Lizbona w turnieju Polish Masters dawały nadzieję na to, że Śląsk w końcu ustabilizował swoją formę. Kolejny raz okazuję się, że nadzieja matką głupich. Przed dwumeczem z Czarnogórską ekipą pojawiały się głosy, że największa pucharowa wpadka sezonu może być dziełem wrocławskiej drużyny. Ten tytuł należy jedna od wtorku do Red Bull Salzburg, który dał ograć się amatorom z Luksemburga. Śląsk jednak był bliski powtórzenia haniebnego wyczynu drużyny z Austrii.
Śląsk Wrocław - Buducnost Podgorica 0:1.


fot. Damian Filipowski
Przegrana na własnym boisku dwoma bramkami, nie daje przed rewanżem wielu powodów do radości. Można po prostu wyjść na boisko i robić swoje. Z takiego założenia wyszedł zespół mistrza Czarnogóry Buducnost Podgorica. Śląsk szczególnie przez pierwszą połowę był tłem dla, mimo wszystko grającej również bardzo toporny futbol drużyny z Podgoricy. Jedna dogodna sytuacja stworzona przez Mistrza Polski jest tym czego oczekujemy? Nie wydaję mi się. Jeden błąd w kryciu w czasie rzutu rożnego i bramkę dla Czarnogórców zdobywa Nikola Vukcević. Śląsk wyglądał na drużynę zupełnie na boisku nieobecną, ale spokój zachowywał już tylko trener Lenczyk, a na trybunach pojawiały się pierwsze gwizdy. Druga połowa przyniosła już lekką poprawę gry Śląska, ale to raczej dzięki temu, że mistrz Czarnogóry "odkrył", coraz śmielej atakując bramkę Kelemena. Buducnost stworzyła kilka dogodnych sytuacji i tylko nieporadność ich piłkarzy w wykańczaniu akcji sprawiały, że Śląsk nadal był w III rundzie eliminacji. Myślami wrocławianie byli tam, jak się może wydawać przez cały mecz. Szczęśliwie jednak udało się nie stracić kolejnych bramek i Śląsk awansował do kolejnej rundy eliminacji, gdzie rywalem mistrzów Polski będzie szwedzki Helsingborg. Z taką grą jak wczoraj, Śląsk może się jedynie skompromitować.
fot. Damian Filipowski
Długo można by narzekać na grę Śląska, organizację i masę innych rzeczy. To jednak nie zmieni niczego, ale osobiście zależy mi na jednej rzeczy. Mianowicie na zmianie stylu gry, gdyż obecny wyznawany przez trenera Lenczyka jest od pewnego czasu wyjątkowo mało efektywny, a i efektowny był chyba jeszcze rzadziej. Do tego jednak niezbędne są transfery, a tych wrocławianie potrzebują na każdej pozycji, oprócz bramki. Sam Sebastian Mila czy Waldemar Sobota nie są w stanie wygrać meczu bez pomocy kolegów. Są tylko częścią tej skomplikowanej układanki jaką jest zespół piłkarski. Tutaj pojawia się niestety kolejny problem, jakże nam znany z poprzednich lat. Oczywiście chodzi o pieniądze na transfery. Tych w Śląsku najzwyczajniej w świecie nie ma, po wycofaniu się głównego sponsora. Musimy liczyć, że piłkarze jakich do dyspozycji ma trener Lenczyk wzniosą się na wyżyny swoich umiejętności i uda im się przejść co najmniej jeszcze jedną rundę. Dotarcie do IV rundy eliminacji Champions League gwarantuje bowiem w razie porażki w dwumeczu grę w fazie grupowej Ligi Europy, za co Śląsk na starcie dostaje milion euro i sześć meczów do zagrania.
Jest co zmieniać, jest nad czym myśleć, bo to na Śląsk są zwrócone oczy całej futbolowej Polski. Może akurat niedocenianej ekipie z Wrocławia będzie dane zasmakować piłkarskiego Eldorado i wystąpić w meczach elitarnej Ligi Mistrzów? Jestem pełen nadziei, ale do tego droga jeszcze daleka, bo Śląsk jest odbiciem drużyny z rundy wiosennej, mistrzowskiego przecież sezonu, kiedy seriami gubił punkty ze słabeuszami. Na koniec ode mnie wielkie uffffff...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz