piątek, 27 lipca 2012

Sagi transferowe, czyli to czego, kibice nie lubią najbardziej

Bo przecież jak można lubić sytuacje, którym towarzyszy ciągła niepewność? Dodatkowo chodzi o Twój ukochany klub, a Ty po prostu często nie wiesz co myśleć, gdyż zalewa się fala sprzecznych informacji.
Wszystko zaczyna się w miarę normalnie dany klub chce zakontraktować zawodnika. Wydaje się proste, prawda? Otóż wcale takie nie jest, bo do akcji wkraczają media, które swoimi artykułami i newsami sieją zamęt i dezorientacje. Przypomina to trochę akcje dywersyjne na wojnie. A ty kibicu czytaj to wszystko i nie miej zielonego pojęcia o co chodzi i jak jest na prawdę. A wystarczyłoby sprawę zostawić prezesom, aby w ciszy gabinetów dogadali się ze sobą i dopiero w razi udanej transakcji o sprawie poinformowali media.W końcu w razie fiaska, czego oczy nie widzą (i nie przeczytają) tego sercu nie żal.


Najbardziej popularną sagą ostatnich okien transferowych była saga o kryptonimie "Modrić". Ten filigranowy chorwacki pomocnik w poprzednim letnim okienku stał się numerem jeden na liście Romana Abramowicza. I od czerwca się zaczęło. Ależ było emocji i zwrotów akcji. Przygoda trwała 3 miesiące i po wielu burzliwych wymianach zakończyła się patem. Modrić został w Tottenhamie. Ale ile przeżyli kibice jednego i drugiego klubu, to nikogo nie obchodzi. Mimo zawartej wcześniej gentlemeńskiej  umowie z prezesem Kogutów i olbrzymiej ofercie Chelsea, Luka nie został sprzedany. Nie pomogło mu nawet to, że odmówił treningów z drużyną. W to wszytko weszła prasa, która niemal codziennie ogłaszała sprzeczne komunikaty: raz, że Modrić podpisał kontrakt, innym razem, że nie chce odchodzić, następnie, że Abramowicz zrezygnował itd, itd. Wracając do kibiców, niebiescy cieszyli się z nowego zawodnika, a fani Spoursów chcieli by młody Chorwat jak najszybciej zniknął z WHL. Na końcu i tak ci pierwsi obeszli się ze smakiem, a drudzy musieli przeboleć zniewagę i znów zaakceptować Modricia.Czy było to potrzebne? Wątpię.
Chorwat jednak się nic nie nauczył, bowiem podczas tego lata również rozpoczął kampanię na rzecz opuszczenia Tottenhamu; tym razem na rzecz Realu. Widać chłopakowi mało wrogów, bo robi to znów w bardzo nieelegancki sposób.
Inną sagą transferową, która miała miejsce w ubiegłym oknie była sprawa o kryptonimie "Cesc". Chłopak o katalońskim DNA, który dusił się u Kanonierów i tęsknił do swych braci i sióstr w Barcelonie. Tu też mieliśmy długie tygodnie przepychanek, sprzecznych informacji, w których prześcigały się angielskie i hiszpańskie gazety. Tu także nikt nie myślał o kibicach. A przecież toczyła się sprawa o odejście kapitana Arsenalu, mózgu drużyny. Co czuli i myśleli fani  o rewelacjach ukazujących się w mediach. O swoich wiernych kibicach nie pomyślał również sam zainteresowany. Deklaracje Fabregasa, że chce za wszelką cenę odejść do Barcelony oraz  dodatkowe dopłacenie do transferu mocno nadszarpnęły jego wizerunek jako jednej z ikon klubu z Londynu.

Fot. ALBERT GEA REUTERS
Sagi mają to do siebie, że elektryzują i wywołują emocje, jednak nie u kibiców danych klubów, ale u dziennikarzy z mediów o słabej randze, by nie powiedzieć tabloidowej. Prawdziwego kibica to po prostu męczy. Właśnie on traci na tym najwięcej, bo niszczone są jego wieloletnie sympatie do zawodników,oraz wiara w ich oddanie dla klubu. Tracą na 
nich również sami piłkarze, którzy często zapewniali dozgonną miłość drużynie i herbowi, a potem próbowali na wszelkie sposoby uciec do lepszych pieniędzy(bo głownie on są  powodem). Najczęściej się jednak zdarza się tak, że tylko w klubie, który się niechlubnie opuściło, było się tak naprawdę wielką gwiazdą.

2 komentarze:

  1. Co racja to racja. Ile to już huśtawek nastroju człek przeżył w związku z sprawą przybycia Modricia do Chelsea. Wydaje mi się, że my, kibice, którzy pomimo tego, że jesteśmy ważni dla klubu, ale raczej nie mamy nic do gadania przy transferach, bardziej przeżywamy te "telenowele" niż sami "aktorzy" czy też "reżyserzy". Naprawdę nie wiem co musieli czuć fani Arsenalu, kiedy to odchodzi najbardziej wartościowy gracz. Fabregas nie jest jedynym przypadkiem u Kanonierów. Kiedy patrzę na skład Manchesteru City to zastanawiałem się, ile tego Arsenalu w Arsenalu jest i czy przypadkiem nie ma go więcej właśnie w "The Citizens".

    OdpowiedzUsuń
  2. Uderza to wszystko w kibiców, a gdyby tak pisałem, po cichu wszystko dogadać, a potem podać decyzję, do publicznej wiadomości, to podejście do sprawy byłoby zupełnie inne.

    OdpowiedzUsuń